środa, września 19, 2007

Horror jakich niemało

Z racji, że po dłuższej przerwie mam znowu w pełni sprawny komputer pomyślałem o tym żeby zobaczyć sobie film. Na jednym się nie skończyło – „Shrek 3”, „Krucjata Bourne`a”, „Simpsonowie”, „Eragon” no i ostatnio „28 tygodni później”. Jak się później okazało oglądanie tego ostatniego nie było dobrym pomysłem.

Dla niewtajemniczonych dodam, że jest to horror-kontynuacja, jak podaje portal stopklatka.pl, „przebojowego filmu „28 dni później”. Film był na tyle „przebojowy”, że nawet o nim nie słyszałem, a parę filmów już w życiu widziałem. Nazwisko reżysera też mi nic nie mówi – Juan Carlos Fresnadillo. W dwóch zdaniach o czym jest film. Wielką Brytanię atakuje wirus który sprawia, że ludziom „włącza” się agresja i metodą wilkołaków mordują swych współpobratymców. O ile sam pomysł na scenariusz mógłby jeszcze zadowolić, to fakt, że film jak na horror, ma z nim tyle wspólnego co nasz niedawny rząd z państwem prawa może już wkurzyć. Nie jestem filmoznawcą z wykształcenia, ale horror powinien chyba jakoś takoś…no nie wiem….straszyć, trzymać w napięciu?! W tym jest oczywiście krew, ale w filmach Tarantino jest jej więcej a horrorami one nie są, a z reszta nie tylko o ilość przelanej na ekranie krwi chodzi.
Porażać może konsekwentny brak logiki, drętwość dialogów no i najważniejsze głupota bohaterów.
Na korzyść tego filmu przemawia niewiele. Robert Carlyle(najlepszy aktor w filmie) w roli głównej i bodajże 2 dobre sceny z jego udziałem oraz ciekawe ujęcia z kamerą „ z ręki”.
Podsumowując polecam film osobom, które mają problemy z zaśnięciem bo jest lepszy niż jakiekolwiek tabletki nasenne. Wracając do tego co napisałem na początku, że horror powinien nas wystraszyć i trzymać w napięciu, niestety „28 tygodni…” dość, że nie straszy to jedyne napięcie w jakim może nas trzymać to zespół napięcia przedmiesiączkowego i to tylko kobiety. Pozdrawiam!

Wojtek Trela